
Kolejne ursynowskie ulice znalazły się na celowniku reformatorów ruchu drogowego. Pod przykrywką enigmatycznego projektu o poprawie bezpieczeństwa, zgłoszonego w ramach budżetu partycypacyjnego, postanowiono „poprawić” organizację ruchu na kolejnych dwóch ulicach: Jastrzębowskiego i Beli Bartóka.
Oczywiście nie sposób zanegować konieczności poprawy bezpieczeństwa na przejściach dla pieszych, zwłaszcza na ulicy Bartóka, ale czy od razu trzeba przemodelować cały ruch, tworząc m.in. quasi pas rowerowy, przeznaczony dla kaskaderów i miłośników mocnych wrażeń?
Przy tego typu inwestycjach podstawową zasadą na etapie przygotowania projektu powinny być szerokie konsultacje społeczne, a nie bezkrytyczne realizowanie postulatów zgłoszonych do budżetu partycypacyjnego - często przez stosunkowo niewielką grupę mieszkańców. W naszej dzielnicy jednak jest zawsze inaczej. Najpierw projektanci miesiącami przygotowują projekt, a następnie mieszkańcy przecierają oczy ze zdumienia, co się planuje w ich sąsiedztwie.
Mimo że władze dzielnicy miały ponad rok na wykonanie projektu modernizacji Jastrzębowskiego i Bartoka, nie zorganizowały ani jednego spotkania z mieszkańcami. Nie dały im tym samym szansy na przedstawienie własnych pomysłów na ulice, którymi poruszają się każdego dnia.
Zastrzeżeń do obecnego stanu rzeczy jest niemało. Mieszkańcy ul. Symfonii już w październiku 2015 roku przekazali do Urzędu Dzielnicy swoje propozycję do miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. W bardzo merytoryczny sposób opisali obecne mankamenty i propozycje ich naprawy. Niestety po raz kolejny głos mieszkańców nie został uwzględniony podczas przygotowywania projektu. Zamiast rozsądnych rozwiązań mieszkańcom ulicy Bartóka postanowiono zafundować m. in. betonowy pas na środku ulicy i minipasy rowerowe między miejscami postojowym a pasem drogowym.
Śmiało można powiedzieć, że zasady budżetu partycypacyjnego, zwłaszcza na Ursynowie, istnieją tylko teoretycznie. Ignorowanie głosu mieszkańców nie ma nic wspólnego z ideą budżetu obywatelskiego. Burmistrz lekceważył głosy krytyki i twierdził, że projekt musi zostać zrealizowany. Bez znaczenia wydawało się to, że przekroczył już zaplanowany budżet, termin realizacji, i nie ma poparcia okolicznych mieszkańców. Przecież przekroczenie budżetu powinno być formalnym powodem do odrzucenie tego projektu!
Na szczęście dzięki aktywnej postawie mieszkańców pojawiły się szanse na zmiany w projekcie. Doprowadzono do spotkania, podczas którego burmistrz dowiedział się, jak duży jest sprzeciw wobec opisywanej dokumentacji technicznej.
Dla uzyskania szerszej perspektywy podsuwam burmistrzowi pomysł zorganizowania spaceru po ulicach dotkniętych już klątwą budżetu partycypacyjnego. Warto porozmawiać z mieszkańcami ulic Dereniowej i Cynamonowej i dowiedzieć się, jak ostatnie zmiany organizacji ruchu wpłynęły na ich codzienne życie. Głos z informacją zwrotną powinien być cenną lekcją dla urzędników, zwłaszcza że jesteśmy na półmetku bieżącej kadencji i wiele inwestycji będzie jeszcze wykonywanych w tej kadencji.
Podsumowując: widać, że aspekty drogowe nie są atutem obecnego Zarządu Dzielnicy. Nie udało się uzgodnić z ZDM poszerzenia ulicy Płaskowickiej, które ułatwiłoby wjazd na ulicę Puławską. Nowa organizacja al. K.E.N. spowodowała wydłużenie się korków, a propozycja przedłużenia ul. Belgradzkiej oraz fatalne reorganizacje ulic Cynamonowej i Dereniowej zebrały dużo głosów krytyki.
Mariusz Walus
Przypominamy:
9 lutego Piotr Pieńkosz w publikacji „Nie będzie pasów rowerowych?” zrelacjonował spacer burmistrza Roberta Kempy (4 lutego) ulicą Jastrzębowskiego. Mieszkańcy ostro skrytykowali pomysł autora projektu budżetu partycypacyjnego, który zaproponował pasy rowerowe w obu kierunkach jazdy kosztem zwężenia ulicy o dwa pasy. Bulwersował ich brak możliwości zablokowania wyboru w głosowaniu, które zbiera jedynie głosy za projektem. Natomiast w publikacji „Budżet obywatelski do poprawki” (16 lutego) Piotr Pieńkosz zacytował uwagę jednego z mieszkańców Ursynowa: „Należy przemyśleć, czy projekty infrastrukturalne, które przecież mocno ingerują w przestrzeń miasta, a więc wspólne dobro mieszkańców, powinny być dopuszczane do budżetu partycypacyjnego. Tego rodzaju pomysły wymagają specjalistycznej wiedzy technicznej, a nie każdy jest inżynierem. W ten sposób, świadomie bądź nie, projektodawcy mogą zaszkodzić przestrzeni publicznej”.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie