
Ursynowskie Dyktando ma już sporą tradycję. W 2016 r. zostało przeprowadzone po raz jedenasty. Co roku uczestniczy w nim kilkaset osób, w tym mieszkańcy innych dzielnic Warszawy. Wśród jurorów nie zabrakło prof. Jerzego Bralczyka. Najważniejsze jednak jest to, że pomysłodawcą przedsięwzięcia był wybitny ursynowianin, Andrzej „Ibis” Wróblewski.
W ostatnich dniach stołeczny ratusz ogłosił, że organizuje Dyktando Warszawskie. Jury ma pracować pod przewodnictwem prof. Jerzego Bralczyka. Organizator gwarantuje udział w dyktandzie pięciuset osobom. Zwycięzca otrzyma nagrodę główną w wysokości 5000 zł i tytuł Warszawskiego Mistrza Ortografii Polskiej. Za drugie miejsce przewidziana jest nagroda w wysokości 3000 zł.
Pomysł centralnego ratusza z jednej strony cieszy z uwagi na zrozumienie potrzeby pielęgnowania języka ojczystego, jednak z drugiej strony poważnie smuci. Urzędnicy miejscy wykazali bowiem nadgorliwość, a ponadto brak wiedzy o tym, że w Warszawie od lat takie dyktanda mają miejsce. Gdyby jednak chcieli przeprowadzić dyktando na ogólnomiejskim szczeblu prościej byłoby powierzyć rzecz całą ursynowskiemu urzędowi. Dodać także te duże pieniądze na nagrody, których na Ursynowie się nie przyznaje. Przez jedenaście lat liczył się honor wzięcia udziału w imprezie; zwycięzcy otrzymywali nagrody rzeczowe. Teraz bogata centrala rozpoczęła konkurencję z dzielnicą. Obawiam się, że pieniądze zaburzyć mogą ideę.
I jeszcze jedno. Została naruszona zasada pomocniczości. Jeśli coś jest w kompetencjach dzielnicy, to po co daną rzecz realizować na szczeblu miejskim i przez szczebel miejski?
Andrzej Rogiński
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie