
Sycylia, największa wyspa Morza Śródziemnego, jest prawdziwym skarbem dla miłośników historii, kultury i przyrody. Zachwyca nie tylko wspaniałym klimatem i przyjazną pogodą niemal przez cały rok, ale również niezapomnianymi krajobrazami i licznymi atrakcjami turystycznymi, które zapierają dech w piersiach i przypominają o wielowiekowym dziedzictwie historycznym wyspy.
Sycylia, nazywana włoską perłą Morza Śródziemnego, to wyspa na której można zanurzyć się w historię, kulturę i przepiękne krajobrazy. Bez względu na to, czy jesteś wielbicielem pozostałości po dawnych wiekach, fanem kulinariów czy miłośnikiem przyrody, Sycylia z pewnością spełni Twoje oczekiwania. Oto TOP5 atrakcji turystycznych, które warto zobaczyć na tej urokliwej wyspie (ZOBACZ CENY www.fostertravel.pl/wycieczki/wlochy/sycylia/) .
Dolina Świątyń Valle dei Templi położona w Agrigento na południowym wybrzeżu wyspy to najlepiej zachowany kompleks starożytnych świątyń greckich poza Grecją. Powstała w VI wieku p.n.e. jako część starożytnej kolonii greckiej Akragas. W okresie swojej świetności Akragas była jednym z najważniejszych miast greckich na zachodnim wybrzeżu Morza Śródziemnego. Świątynie w Dolinie były budowane przez wiele stuleci i służyły jako centra kultu oraz symbole potęgi miasta.
Najważniejszą z zachowanych świątyń jest Świątynia Concordii, zbudowana około 440 roku p.n.e. To arcydzieło architektury doryckiej, pełniące niegdyś funkcję świątyni ku czci bogini Harmonii. Zachowała się w niesamowitym stanie, z monumentalnymi kolumnami wzdłuż swojej fasady. We wnętrzu świątyni znajdują się pozostałości kamiennego ołtarza. Oprócz świątyń, Dolina Tempelii oferuje także wgląd w życie codzienne starożytnej Akragas. Zachowane ruiny domów, zbiorników na wodę i innych struktur dają wyobrażenie o rozmachu i złożoności miasta. W 1997 roku Dolina Tempelii została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. To uznanie dla jej kulturowej i historycznej wartości, która przyciąga dziesiątki tysięcy turystów rocznie.
Etna, najwyższy czynny wulkan w Europie, jest nie tylko atrakcją dla miłośników przyrody, ale także dla tych, którzy szukają niezapomnianych wrażeń. Można tu podziwiać spektakularne erupcje - Etna jest jednym z najbardziej aktywnych wulkanów na świecie. Dla wielu podróżników obserwacja erupcji wulkanicznych stanowi unikalne i fascynujące doświadczenie.
Okolice Etny oferują różnorodne krajobrazy, od skalistych obszarów wulkanicznych po bujne lasy, a nawet malownicze wybrzeże. Spacerując po stokach wulkanu, możesz podziwiać widoki na Morze Śródziemne, a w chłodniejszych miesiącach, nawet dostrzec śnieg na szczycie. To idealne miejsce dla miłośników przyrody, którzy chcą odkryć bogactwo flory i fauny charakterystyczne dla tego unikalnego środowiska.
Stolica Sycylii, Palermo, to miasto pełne kontrastów – od historycznych zabytków po tętniące życiem rynki. W mieście znajdziemy wiele fascynujących zabytków architektury, takich jak Katedra Palermo (jedna z najważniejszych katedr katolickich na Sycylii, zbudowana w stylu normańsko-arabskim), Kaplica Palatyna (część Pałacu Królewskiego, znana ze swoich pięknych mozaik i unikalnej architektury, istny skarbiec sztuki bizantyjskiej), czy Fontana Pretoria (imponująca fontanna z XVI wieku, zlokalizowana na Piazza Pretoria; jej rzeźby prezentują mitologiczne postacie, co czyni ją jednym z charakterystycznych punktów miasta).
W Palermo warto także odwiedzić tradycyjne sycylijskie rynki, takie jak Ballarò i Vucciria. To idealne miejsce, aby doświadczyć lokalnej kultury, smakować świeże owoce i warzywa oraz poznać atmosferę sycylijskiego handlu. Miasto słynie też z doskonałej sycylijskiej kuchni, a restauracje i trattorie serwujące lokalne specjały, takie jak arancini (kuleczki ryżowe), cannoli (deser z ricotty) czy caponata (danie z bakłażana), są obecne na każdym kroku.
Zachwycająca turystów Taormina położona jest na wzgórzu, z którego roztacza się przepiękny widok na Morze Jońskie. Jest tu wiele wartych odwiedzenia zabytków, w tym starożytny teatr grecki Teatro Antico di Taormina, w którym odbywają się występy teatralne i koncerty, a także liczne kawiarnie i restauracje, w których można spróbować lokalnej kuchni. Stare Miasto Taormina, znane jako Centro Storico, to labirynt urokliwych uliczek, sklepów i restauracji. Spacerując po tych wąskich uliczkach, można poczuć niepowtarzalny klimat miejsca i zobaczyć tradycyjne sycylijskie domy.
Taormina leży nad brzegiem Morza Jońskiego, co oznacza dostęp do urokliwych plaż. Jedną z najbardziej znanych jest Isola Bella, mała wyspa połączona ze stałym lądem mostem, otoczona turkusową wodą.
Zwiedzanie Syrakuz to podróż przez historię, architekturę i kulturę, która sięga tysięcy lat wstecz. To jedno z najstarszych miast na Sycylii, pełne zabytków z różnych epok. Starożytna część miasta, znana jako Ortigia, to prawdziwa kopalnia skarbów historycznych, takich jak starożytny teatr grecki, Orecchio di Dionisio (Ucho Dionizosa), czy katedra w stylu barokowym.
Syrakuzy przyciągają także miłośników lokalnych smaków, ponieważ miasto słynie z wyśmienitej kuchni sycylijskiej. Restauracje w mieście oferują autentyczne lokalne dania, w tym świeże owoce morza, sery, oliwę z oliwek i pyszne słodkości. Miasto jest też miejscem wielu festiwali, koncertów i wydarzeń kulturalnych, które pozwalają poczuć puls lokalnej sztuki i kultury.
Sycylia to miejsce, które oferuje wiele atrakcji dla każdego turysty. Niezależnie od tego, czy jesteś miłośnikiem historii, kultury, czy przyrody, na pewno znajdziesz tu coś dla siebie. Wizyta na Sycylii to podróż w czasie i przestrzeni, pozostawiająca niezapomniane wrażenia.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Minister od 20 lat nie podwyższył taksy notarialnej, a niektórzy ludzie i tak narzekają, że jest za drogo, bo to obecnie taki sport, targowanie się z notariuszem, to jest ponoć eleganckie. Inni od kilku lat widzą, że sytuacja jest krytyczna, nawet GP pisała, że trudno utrzymać kancelarię. Ale niektórzy widząc człowieka, wykształconego, specjalistycznie przygotowanego do koordynowania tego, jak obywatele kształtują najważniejsze sytuacje prawne obrotu i ponoszącego za to odpowiedzialność, mają uciechę, gdy mogą nim pomiatać. Zachowują się jak w muzeum figur woskowych. Gdyby stała tam figura zwykłego człowieka, przeszliby obok niej obojętnie, ale widząc figurę prezydenta, królowej czy papieża, mają ochotę go poklepać, złapać za nos, a nawet wykonywać ruchy frykcyjne. Notariusze sobie z tym często nie radzą, to nie są weterani walk w Somalii, popadają w hiperuległość i są gotowi zrobić niemal wszystko, a może i wszystko, byle nie rozgniewać chimerycznego, bezczelnego klienta bo to niby eleganckie: być chimerycznym u notariusza i zachowywać się jak skarbnica wiedzy prawniczej, który zdążył zorientować się, że notariuszom jest ciężko i w przeciwieństwie do np. sądu nie mają instrumentów ochrony, np. możliwości ukarania kogoś grzywną, policji sesyjnej. Pewnie połowa pobieranych przez notariusza wynagrodzeń jest absurdalnie niska, symboliczna, gdy w innych krajach te same czynności kosztują wielokrotnie więcej, czasem dwudziesto, trzydziestokrotnie więcej niż w Polsce. Notariusze mają zarabiać tylko na nieruchomościach, resztę pracy, m.in. konsultacje i porady, do których są zobowiązani, mają wykonywać dosłownie za darmo. Klienci nie chcą widzieć tego, że wynagrodzenie notariusza to nie tylko przygotowanie wydruków i ich opieczętowanie i zszycie. Nie widzą nakładu intelektualnego, wolą wmawiać samym sobie, że to śmieszna praca, chociaż sami, nawet wtedy, gdy są prawnikami wolą się za nią nie brać i np. podyktować notariuszowi treść dokumentu. Większość bałaby się choćby samodzielnie kogoś wylegitymować i na podstawie czyjegoś dowodu potwierdzić tożsamość tego kogoś, np. na jego testamencie, skutecznym za 20-30 lat. Nie ma szans na to, aby taki klient dostrzegł ponoszoną przez notariusza odpowiedzialność, w końcu to śmieszna praca, czas który poświęca się klientowi, bo ten rozrósł się i jako wielki pan naprawdę uważa, że łaskę robi, że pojawia się w kancelarii, uświetnia ją swoją obecnością, a dając notariuszowi do ręki swój dowód osobisty, jak by mu kwiaty wręczał. On łaskawie da ci zarobić, a ty mu nie dasz nic w zamian, bo ty nie pracujesz, bo jest śmieszna praca. I taka w Polsce jeden z bardziej skomplikowanych zawodów wykonywanych w uciążliwych dla zdrowia warunkach okazał się śmieszną pracą. On nie widzi kosztu utrzymania kancelarii i różnorakich kosztów związanych z wykonywaniem zawodu, w tym składek, m.in. na ubezpieczenie, zakup odpowiedniego oprogramowania i koszty stałego podnoszenia kwalifikacji zgodnie z nakazem ustawowym. Tu najlepiej zacząć się pienić, że notariusze to ignoranci, oni nic nie potrafią, oni się nie rozwijają, więc o jakie koszty może chodzić, kłamstwo. Do tego sam chętnie przechowywałby za darmo w swojej piwnicy setki, tysiące oryginałów cudzych aktów notarialnych i innych dokumentów oraz rejestrów. To nie są koszty. I to nie jest poniżanie i gnębienie człowieka, notariusza? A zdaniem Ministerstwa, nie Ministra, który nie rozumie tego zawodu i innych, dla których są w ministerstwie osobne wydziały, zdaniem ministerstwa notariusz ma zarabiać na nieruchomościach, a cała reszta? Poświadczenia, testamenty, odrzucenia spadku, poświadczenie dziedziczenia, pełnomocnictwa itd. Tu odpłatność może być symboliczna, a jeszcze lepiej jeśli klienci tej symboliczności nie będą widzieć, bo będą bardziej brutalni, przemocowi. Deregulacja to był jednak zły pomysł, dobry na jedną czy dwie kampanię wyborczą, ale nic poza tym. Gdzie tu równorzędność notariusza ministrowi? Pieniądze to nie wszystko (pieniądze nie dla wszystkich). Klient płaci 24,60 zł za poświadczenie podpisu na umowie sprzedaży maszyn rolniczych za 600.000 zł, więc płaci i wymaga. I ciesz się notariuszu, że zarobisz sobie, masz klienta, ktoś przyszedł. Jakbyś miał stałą współpracę, na czym opiera się taka współpraca?, z kilkoma deweloperami lub pośrednikami, po prostu unikałbyś jak możesz tych deficytowych czynności, i wprawdzie również ty zaniżałbyś wartość swojej pracy, ale dzięki efektowi skali wychodziłbyś na swoje. A tak? Ministerstwo podwyższyłoby i urealniło stawkę za deficytowe czynności, klienci płaciliby w końcu tak jak na całym świecie, czyli realnie, zacząłbyś żyć i pracować godnie, normalnie, spokojnie, bez dziwactw, a tamci zaczęliby się wściekać na to, że można normalnie pracować w tym zawodzie bez popadania w krytyczne zależności od deweloperów, pośredników i innych. Tak nie może być, nie po to daliśmy się zniewolić, aby pozostawać bezstronnymi? i aby inni mogli wykonywać ten zawód godnie bez takich przygód. Zadusimy kolegów z mniejszych kancelarii i odwrócimy deregulację do stanu początkowego. Liczą się wielkie fabryki notarialne, a w małych miastach są dworce autobusowe i kolejowe, można pojechać do większego miasta i tam pójść do notariusza. W małych miastach notariuszy nie musi być, a na pewno ludzie, którzy tam żyją i pracują nie muszą mieć wyboru między notariuszami. Wystarczy jeden. Proboszczów jest tam co prawda dwóch czy trzech, ale burmistrz też jest tylko jeden. Koledzy zarabiają czasem jedną czwartą, a nawet mniejszą część wynagrodzenia sędziego, ale przecież sędziowie muszą się szanować, a notariusze? Niech zatrudnią się korporacyjnych fabrykach na etacie.
Minister od 20 lat nie podwyższył taksy notarialnej, a niektórzy ludzie i tak narzekają, że jest za drogo, bo to obecnie taki sport, targowanie się z notariuszem, to jest ponoć eleganckie. Inni od kilku lat widzą, że sytuacja jest krytyczna, nawet Gazeta prawna pisała, że trudno utrzymać kancelarię. Ale niektórzy widząc człowieka, wykształconego, specjalistycznie przygotowanego do koordynowania tego, jak obywatele kształtują najważniejsze sytuacje prawne obrotu, swoją sytuację prawną w najważniejszych w życiu sprawach i ponoszącego za to odpowiedzialność, mają uciechę, gdy mogą nim pomiatać. Zachowują się jak w muzeum figur woskowych. Gdyby stała tam figura zwykłego człowieka, przeszliby obok niej obojętnie, ale widząc figurę prezydenta, królowej czy papieża, mają ochotę go poklepać, złapać za nos, a nawet wykonywać ruchy frykcyjne. Notariusze sobie z tym często nie radzą, to nie są weterani walk w Somalii, popadają w hiperuległość i są gotowi zrobić niemal wszystko, a może i wszystko, byle nie rozgniewać chimerycznego, bezczelnego klienta, bo to niby eleganckie: być chimerycznym u notariusza i zachowywać się jak skarbnica wiedzy prawniczej. Nie denerwować klienta - chroniąc jego prawa i odmawiając czynności sprzecznych z prawem - który zdążył zorientować się, że notariuszom jest ciężko i w przeciwieństwie do np. sądu nie mają instrumentów ochrony, np. możliwości ukarania kogoś grzywną za ordynarne zachowanie, tzw. policji sesyjnej. Pewnie połowa pobieranych przez notariusza wynagrodzeń jest absurdalnie niska, symboliczna, gdy w innych krajach te same czynności kosztują wielokrotnie, czasem dwudziesto, trzydziestokrotnie więcej niż w Polsce. Notariusze mają zarabiać tylko na nieruchomościach, resztę pracy, m.in. konsultacje i porady, do których są zobowiązani, mają wykonywać dosłownie za darmo. Klienci nie chcą widzieć tego, że wynagrodzenie notariusza to nie tylko przygotowanie wydruków, ich opieczętowanie i zszycie. Nie widzą nakładu intelektualnego, wolą wmawiać samym sobie, że to śmieszna praca, chociaż sami, nawet wtedy, gdy są prawnikami, wolą się za nią nie brać i np. podyktować notariuszowi treść dokumentu - co zasadniczo byłoby zgodne z istotą pracy notariuszy. Przecież chodzi o dokumentowanie składanych pod kontrolą notariusza oświadczeń klientów - świadomych życiowo i prawnie obywateli demokratycznego państwa Unii Europejskiej. Większość bałaby się choćby samodzielnie kogoś wylegitymować i na podstawie czyjegoś dowodu potwierdzić tożsamość tego kogoś, np. na jego testamencie, który będzie skuteczny za 20-30 lat. Nie ma szans na to, aby taki klient dostrzegł ponoszoną przez notariusza odpowiedzialność, w końcu to śmieszna praca, czas który poświęca się klientowi, bo ten rozrósł się i jako wielki pan naprawdę uważa, że łaskę robi, że pojawia się w kancelarii (ale już nie w Biedronce czy Żabce), uświetnia ją swoją obecnością, a dając notariuszowi do ręki swój dowód osobisty, jakby mu kwiaty wręczał. On łaskawie da ci zarobić, a ty mu nie dasz nic w zamian, bo ty nie pracujesz, bo jest śmieszna praca. I tak w Polsce, w Unii Europejskiej, jeden z bardziej skomplikowanych zawodów wykonywanych w uciążliwych dla zdrowia warunkach okazał się śmieszną pracą. Klient nie widzi kosztu utrzymania kancelarii i różnorakich kosztów związanych z wykonywaniem zawodu, w tym składek, m.in. na ubezpieczenie, na samorząd, kosztów zakupu odpowiedniego oprogramowania, kosztów stałego podnoszenia kwalifikacji zgodnie z nakazem ustawowym. Tu najlepiej zacząć się pienić, że notariusze to ignoranci, oni nic nie potrafią, oni się nie rozwijają, więc o jakie koszty może chodzić, kłamstwo. Do tego klient na pewnie sam chętnie przechowywałby za darmo w swojej piwnicy setki, tysiące oryginałów cudzych aktów notarialnych i innych dokumentów oraz rejestrów. To nie są koszty. I to nie jest poniżenie i gnębienie człowieka, notariusza. A zdaniem Ministerstwa - nie kolejnego Ministra, który nie rozumie tego i innych zawodów, dla których są w ministerstwie osobne wydziały - zdaniem ministerstwa notariusz ma zarabiać na nieruchomościach, a cała reszta? Poświadczenia, testamenty, odrzucenia spadku, poświadczenie dziedziczenia, pełnomocnictwa itd. Tu odpłatność może być symboliczna, a jeszcze lepiej jeśli klienci tej symboliczności nie będą widzieć, bo będą dzięki temu bardziej brutalni, przemocowi - trudniej będzie wytrzymać w zawodzie (licząc w przyszłości jedynie na najzwyczajniejszą emeryturę). Deregulacja to był jednak zły pomysł, dobry na jedną czy dwie kampanię wyborczą, ale nic poza tym. Gdzie tu równorzędność notariusza ministrowi? Pieniądze to nie wszystko (pieniądze nie dla wszystkich). Klient płaci 24,60 zł za poświadczenie podpisu na pełnomocnictwie do zawarcia umowy sprzedaży maszyn rolniczych za 600.000 zł, które właściciel udziela pośrednikowi, więc płaci i wymaga. I ciesz się notariuszu, że zarobisz sobie, masz klienta, ktoś przyszedł. Odrzucenie spadku i oddłużenie się w ten sposób na 70.000 zł (i odpowiedzialność notariusza do co najmniej tej kwoty) 76,26 zł z vat. Testament i zapisanie dziecku majątku o wartości 3 mln zł? 76,26 zł z vat dla notariusza. Oczywiście, że klient jest świetnie zorientowany w realiach, przychodzi z gotowym idealnym dla niech i dla otoczenia rozwiązaniem, niczego nie trzeba mu wyjaśniać, przed niczym nie trzeba go chronić. Jakbyś miał notariuszu stałą współpracę (na czym opiera się taka współpraca) z kilkoma deweloperami lub pośrednikami, po prostu unikałbyś jak możesz tych deficytowych czynności - to wprawdzie również ty zaniżałbyś wartość swojej pracy, ale dzięki efektowi skali wychodziłbyś na swoje. A tak? Ministerstwo podwyższyłoby i urealniło stawki za deficytowe czynności, klienci płaciliby w końcu tak jak na całym świecie, czyli realnie (sędzia przeprowadzający sprawę spadkową nie musi ze swojego wynagrodzenia utrzymywać sądu, kupować papieru do drukarki, mebli, komputerów itd.), zacząłbyś żyć i pracować godnie, normalnie, spokojnie - praworządnie - bez dziwactw, a tamci zaczęliby się wściekać na to, że można jednak normalnie pracować w tym zawodzie, nie będąc multimilionerem, ale zarabiając na racjonalnym poziomie, pracując bez popadania w krytyczne zależności od deweloperów, pośredników i innych. Tak nie może być, nie po to daliśmy się zniewolić, aby inni pozostawali bezstronni i niezależni, spokojnie pracując, wykonując ten zawód godnie bez przygód. Tu można pracować tylko tak jak my - inaczej się nie da. Zadusimy kolegów z mniejszych kancelarii i odwrócimy deregulację do stanu początkowego. Liczą się wielkie fabryki notarialne, a w małych miastach są dworce autobusowe i kolejowe, można pojechać do większego miasta i tam pójść do notariusza. W małych miastach notariuszy nie musi być, a na pewno ludzie, którzy tam żyją i pracują nie muszą mieć wyboru między notariuszami. Wystarczy jeden. Po co komu relacja zaufania i regulowanie swoich najważniejszych spraw z udziałem kogoś, komu naprawdę się ufa. Jest jeden albo nie ma na miejscu żadnego i też jest dobrze. Proboszczów jest tam co prawda dwóch czy trzech, ale burmistrz też jest tylko jeden. Obecnie koledzy często zarabiają połowę, jedną czwartą, a nawet mniejszą część wynagrodzenia sędziego, ale przecież sędziowie muszą się szanować, a notariusze nie. Niech zatrudnią się korporacyjnych fabrykach na etacie - pozostając bezstronnymi i niezależnymi strażnikami praw i wolności stron czynności notarialnych, w okowach zależności od swoich przełożonych uzależnionych od deweloperów, pośredników i innych. Demokracja i praworządność?